Kirstenbosch – ogród jak z bajki

Nie ma znaczenia o jakiej porze roku odwiedzicie Kapsztad, Kirstenbosh  absolutnie powinien znaleźć się w Waszym programie zwiedzania. Uważany jest za jeden z najpiękniejszych ogrodów botanicznych na świecie i coś w tym jest zwłaszcza, że jest tu więcej gatunków roślin niż na całych Wyspach Brytyjskich!

Położony na wschodnich zboczach Góry Stołowej jest ważnym miejscem kultualnym na mapie miasta. To tutaj odbywają się letnie koncerty o zachodzie słońca czy kino pod chmurką. Mieszkańcy Kapsztadu uwielbiają spędzać tu czas podczas weekendowych pikników z rodziną, Miejsca jest wystarczająco dużo, każdy znajdzie dla siebie swoj kawałek trawki do relaksu i zabawy.

Do ogrodu prowadzą dwie bramy. Nie ma znaczenia od której rozpoczniecie zwiedzanie. Ja zazwyczaj wybieram pierwszą, o nazwie Vistors Centre. Zaraz za jej wejściem znajduje się przepiękna Camphor Avenue od której rozpoczynam spacery przechadzając się pod baldachimem ogromnych drzew kamforowych z Chin, australijskich fig i sosen z południowej Europy.

Kirstenbosh podzielony jest na kilka sekcji. Po kilku wizytach mam już swoją ulubioną trasę. Najpierw wspomniana wyżej aleja, a następnie odwiedzam jakby żywcem wzięty z filmu Jurassic Park, amfiteatr wiecznie zielonych sagowców (cycads). Niech nie zmyli was ich wygląd podobny do palm czy paproci. Niewiele mają z nimi wspólnego. Co więcej wytwarzają szyszki, ale nie należą do drzew iglastych. Występowały na naszej planecie miliony lat temu i dzięki nim możemy wyobrazić sobie jak wyglądał świat w epoce dinozarów. Swoją drogą, repliki gadów są świetnie wkomponowane w tę część ogrodu.

Sagowce są jedna z najstarszych kolekcji roślin w ogrodzie, posadzona w 1913/14 roku. Za jej wygląd odpowiedzialny był pierwszy dyrektor ogrodu i jeden z jego założycieli Henry Harold Welch Person. Niesamowita postać, która na zawsze pozostanie związana jest z Kirtenbosch. Jego grób znajduje się w pobliżu amfiteatru sagowców.

Następnie zazwyczaj odwiedzam ogród z różnymi gatunkami protei, a potem część z roślinami fynbosa. Protee są niezwykłe, i można je spotkać tylko w RPA. Największa z nich Protea Królewska jest narodowym kwiatem tego kraju. Dostojna główka to wiele małych kwiatów, zebranych razem. Natomiast różowe płatki tak naprawdę są sztywnymi liśćmi. Do rodziny protei należy również gatunek Leucospermum, tzw poduszeczki. Mają ciekawy wygląd i występują w różnych kolorach.

Sekcja z proteami harmonijnie łączy się z fynbos, formacją roślinną występującą tylko w tej części świata. Więcej dowiecie sięo nim w artykule o Górze Stołowej (odnośnik). Możemy przyjrzeć się roślinom, zobaczyć ptaki, które je zapylają i dowiedzieć się dlaczego dla wzrostu fynbosa kluczowy jest ogień. Ta część jest najbardziej  kolorowa od lipca do grudnia.

 

Kolejnymi miejscami w których zawsze spędzam trochę czasu są: ogród z zapachami oraz sekcja z przydatnymi i leczniczymi roślinami. W tym pierwszym wyczujemy zapachy niektórych z nich po ich dotknięciu, ale najintensywniejszy aromat jest tu wcześnie rano i po zachodzie słońca. Owady są kuszone zapachem w nocy. Biały i badożółty kolor roślin pomaga również w nawigacji zapylaczy nocą.

Lecznicze rośliny to temat na osobny artykuł. Wykorzystywane od tysięcy lat dają wgląd jak ludzie z Afryki radzili i w dalszym ciągu radzą sobie bez dostępu do współczesnej medycyny. Zaskoczyła mnie w tym dziale informacja o szczoteczkach do zębów, wytwarzanych np. z gałązek rośliny mopane czy z krzewów gorczycy. Ich żucie pomaga usuwać płytkę nazębną, a oleje roślinne zapobiegają próchnicy.

 

Niedawno wybrałam się do ogrodu sama, żeby w spokoju przejść się i zobaczyć kwitnące kwiaty. Tutaj przytoczę osobistą historię, która przypomniałą mi się, gdy spacerowałam po alejach. Miesiąc po przeprowadzce do RPA mój przyjaciel Andrea przyjechał do Kapsztadu w ramach podróży służbowej. Było dla mnie oczywiste, że podczas jego dnia wolnego musimy pojechać do Kirstenbosh i przejść się tam po słynnym wiszącym moście. To miała być moja druga wizyta w ogrodzie i czułam się na tyle pewnie, że obiecałam, że będę przewodnikiem. Jego przyjazd rozpoczęliśmy od nocnej eskapady po klubach. Trafiliśmy do miejsca, które raczej nie wyglądało na takie w którym bawią się turyści, ale zarówno Andrea jak i jego koledzy z pracy nie narzekali. Wtopiliśmy się w lokalną afrykańską społeczność i impreza trochę się przeciągnęła. I to był błąd. Następnego dnia z okropnym bólem głowy udaliśmy się na zwiedzanie, a ja w dalszym ciągu byłam przekonana, że mogę być najlepszym przewodnikiem pod słońcem i to bez mapy!. Powierzchnia ogrodu jest naprawdę spora – 528 hektarów. Szukając mostu, zgubiliśmy się parokrotnie. Już wiedziałam, że tego dnia nie powinnam absolutnie nikogo oprowadzać po atrakcjach. Dodatkowo zaliczyłam niezłą wpadkę kiedy wpatrując się w tablicę z przedstawicielami zwierząt w ogrodzie zobaczyłam tam żółwia. Na mój radosny okrzyk „Andrea zobacz tu są żółwie”, mój przyjaciel popatrzył na mnie z politowaniem „ Monika, to jest żaba”. Także mała rada, czasami lepiej zwiedzać z przewodnikiem, albo chociaż wyposażyć się przy wejściu w mapę. Warto wybrać się również o trzeźwym umyśle. No chyba, że chcecie pomylić rzeźbę wydry z żywym stworzeniem (też mi się to zdarzyło tego dnia).

Dlaczego wiszący most był tak ważny w naszym programie zwiedzania? Bo widok jaki roztacza się z niego na ogród i okoliczne szczyty, jest nieziemski. Długi na 130 m stalowo-drewniany, ma przypominać kształtem węża. Stąd też jego nazwa, The Boomslang (w języku Africans to wąż drzewny). Wchodzi się na niego jak do zaczarowanego lasu, a następnie spaceruje pomiędzy drzewami. Najwyższa wysokości to 11,5 m. Korony drzew są domem dla gekonów, motyli, pająków czy też sów. Wystarczy wytężyć wzrok i ich poszukać.

 

Po sporej dawce ruchu (spacery mogą być wyczerpujące) warto odwiedzić ogrodową restaurację „Moyo”. Czekając na dania, możemy trafić na występ artystyczny lub oddać się w ręcę pani, która przyozdobi naszą twarz afrykańskim wzorem z henny.

Nie sposób wymienić wszystkich roślin występujących w ogrodzie. Jest tu las z liliami, różnego rodzaju palmy, część z aloesami czy majestatycznymi dębami. Za każdym razem można odkryć coś nowego
i zaskakującego. Kirstenbosh jest prawdziwą kopalnią wiedzy. Dowiemy się na przykład, dlaczego nie możemy jeść owoców dzikich migdałów oraz jak odróżnić prawdziwe drzewo bananowca od wyglądającego prawie identycznie, jego fałszywego kolegi.

Pomiędzy alejkami i w różnych ukrytych miejscach można przysiąść na chwilę na ławeczkach, na których uwagę zwracają tabliczki zrobione na zamówienie np. członków rodziny, ku pamięci bliskich im osób które odeszły.

Zdjęcia, które umieściłam w artykule i które zrobiłam w różnych porach roku nie oddają całkowicie urody Kirstenbosch. Dla mnie jest to pachnący ogród jak z bajki, który jest tak samo piękny w pełnym słońcu jak i kiedy zbierają się nad nim chmury i owiany jest nutką tajemniczości. Kwiaty kwitną o różnych porach więc zawsze jest tu pięknie. Zresztą przekonajcie się sami!

 

Praktyczne informacje:

Mapa ogrodu dostępna tutaj oraz przy wejściu: https://www.sanbi.org/gardens/kirstenboch/garden-information/garden-maps

Ogród otwarty jest w godzinach: 08:00 – 19:00 (wrzesień-marzec), 08:00 – 18:00 (kwiecień-sierpień). Konserwatorium (budynek przy wejściu Visitor Centre, z roślinami reprezentującymi różne regiony afrykańskie) czynne w godzinach: 09:00 -17:00

Bilety wstępu: dorosły R75, dziecko do 6 lat za darmo

Część ogrudu jest przyjazna osobom niepełnosprawnym. Mapa z dostępnymi trasami https://www.sanbi.org/wp-content/uploads/2018/11/wheelchair-access-paths-Kirstenbosch-Garden-Map-2018.pdf

Ogród w niektóre dni tygodnia i specyficznych godzinach organizuje darmowe zwiedzanie z przewodnikiem, trzeba tylko zapłacić za wstęp. Więcej informacji tutaj https://www.sanbi.org/gardens/kirstenboch/visitor-information/guided-tours/

Do ogrodu można bez problemu dojechać czerwonym autobusem (trasa niebieska).

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *